Heroes IV

Heroes IV – dlaczego fani serii nienawidzą czwartej odsłony?

Heroes IV – dlaczego fani tej gry jej nienawidzą?

Heroes IV to chyba najbardziej kontrowersyjna część serii Heroes of Might and Magic. Jej kontrowersje nie polegają wcale na żadnych wulgarnych treściach ani czarnym humorze, jak to często bywa w przypadku filmów czy seriali. Tutaj chodzi jednak o różnice w stosunku do pozostałych części, które dla miłośników serii okazują się nie do przeskoczenia. Czym tak naprawdę ta gra zraziła do siebie fanów?

Heroes IV – różnice

Całkowita zmiana wyglądu sprawiła, że miłośnicy serii nie mogli się odnaleźć w czwartej odsłonie. Chociażby wygląd pola walki dużo namieszał. Wszyscy byli przyzwyczajeni do planszy 2D, gdzie po lewej stronie znajduje się jedno wojsko, a drugie po prawej. Wtedy postacie poruszały się po sześciobocznych polach jak w najlepszej grze planszowej.

W części czwartej jednak zrezygnowano z typowych „planszowych” pól i zakres poruszania się postaci zostało zastąpione mniej lub bardziej umownym zasięgiem. Gracze, którzy przyzwyczaili się do skrupulatnego planowania walki, tutaj zupełnie nie mogli się odnaleźć. Czy to oznacza, że tryb walki w Heroes IV jest gorszy niż w poprzednich (i późniejszych) częściach? Niekoniecznie, nadal możemy czerpać z niego dużo frajdy. Problem polega głównie na tym, że trudno się przyzwyczaić.

Wiele graczy zauważa także, że w czwartej części występuje dużo gorszy balans. Takie szczegóły jednak da się zauważyć dopiero po dłuższym czasie spędzonym z grą. Casualowy gracz najprawdopodobniej czegoś takiego w ogóle nie dostrzeże, więc trudno powiedzieć, aby był to jeden z głównych czynników, wpływających na niesławę tej gry.

Bohater jako jednostka

Przed premierą czwartych heroesów nikt nie spodziewał się, że nasz bohater będzie brał osobisty udział w walce. Dawniej bohater był jedynie obserwatorem bitwy, a my w jego roli wydawaliśmy rozkazy naszym żołnierzom. W Heroes IV jednak osobiście stajemy na polu bitwy i możemy zginąć równie łatwo jak pozostałe jednostki.

Jaka jest druga strona medalu takiego rozwiązania? Skoro nasz bohater może łatwo zginąć, gdy jest słaby, to znaczy, że mocny bohater jest prawdziwie niszczycielską siłą. Jak w każdej części – nasza postać może zdobywać punkty doświadczenia, które pozwalają jej osiągnąć kolejny poziom. Kiedy jesteśmy już na naprawdę wysokim poziomie i mamy wysoko rozwinięte umiejętności, to możemy robić za jednoosobową armię. Wtedy najpotężniejszy okazuje się druid, który ma czary przywoływania. Przywołując sobie różne jednostki, nawet te niezwykle silne, możemy w trakcie walki zrobić sobie wojsko. Wtedy nie musimy w ogóle tracić jednostek, które przydadzą nam się do obrony zamku.

Heroes IV – rozbudowa miasta

Kolejnym zaskoczeniem dla graczy okazały się opcje rozbudowy miasta. Konkretnie chodzi tu o te budynki, w którym można rekrutować jednostki. Do tej pory byliśmy przyzwyczajeni, że możemy wybudować wszystkie siedliska, a potem stworzyć pełną armię. W czwartej odsłonie ten tryb nieco zaburzono, gdyż budowa jednych siedlisk uniemożliwiała budowę drugich.

W praktyce oznacza to, że kompletować armię możemy na kilka różnych sposobów w zależności od tego, jakie umiejętności danych jednostek nam odpowiadają. Można to odebrać pozytywnie, bo jednak daje nam to nowe możliwości planowania. Pod tym względem nie można jednoznacznie stwierdzić, że Heroes IV jest gorszy od pozostałych części, choć pewien dysonans się pojawia.

Do tego jednostki mają tylko jeden poziom. Pamiętamy wszyscy, jak w trzeciej części ulepszaliśmy siedliska po to, aby móc w nich rekrutować ulepszone wersje jednostek. W Homm IV tego niestety nie ma. Występuje tylko jedna wersja każdej z jednostek, choć i to wcale nie musi być wadą. Wiele stworzeń w Homm III przed ulepszeniem było po prostu bezużytecznych. Momentami ulepszenie stawało się przykrą koniecznością, prowadzącą do znużenia i frustracji. Podczas tworzenia czwórki, producenci zdecydowali, że nam tego oszczędzą.

Jak to jest z tymi Heroesami?

Nie chodzi wcale o to, że Homm IV jest kiepską grą, bo również wciąga jak cholera. Nawet jeśli na początku nie możemy się do niej przyzwyczaić, to potem i tak zostaniemy w grze na kilka godzin, tracąc całkowicie kontakt z rzeczywistością. Osoby, które grały w tę część jako pierwszą, nie będą dostrzegać braków, które doskwierają starym wyjadaczom. Warto więc przyjąć po prostu, że czwarta część jest inna. Potraktować ją jako zupełnie osobne dzieło.